Dlaczego korona norweska traci na wartości?
fotolia.com - royalty free
Najprostsza i najbardziej obrazowa definicja kursu walutowego mówi, że jest to cena danej waluty wyrażona w innej walucie. Cena korony norweskiej od kilku lat wyraźnie spada. Jak to się dzieje, że kosztuje ona coraz mniej? Dlaczego w 2015 roku została dziewiątą najgorszą walutą świata?
Tendencję spadkową widać najlepiej po przejrzeniu historii kursów. I tak, choćby w styczniu 2012 roku, za koronę trzeba było płacić 0,5695 PLN, a obecnie 0,4689 PLN. Korona zanotowała więc dość duży spadek w ciągu kilku lat.
To nie takie proste
Wartość danej waluty określa dzisiaj szereg czynników. Świat odszedł już od parytetu złota, co dawało silne podstawy wzrostu gospodarczego, i dlatego między innymi jesteśmy dzisiaj świadkami szybkich i gwałtownych zmian związanych z instytucjami bankowymi, które wpływają na nasze portfele. Dla przykładu – nie można już otrzymać funta srebra za jednego funta szterlinga w dowolnym banku na świecie (oczywiście stowarzyszonym z Bankiem Anglii). Dzisiaj to nie rezerwy złota w banku decydują o sile waluty, ale zespół kilku elementów.
Eksperci podkreślają, że korona straciła w wyniku spadku cen paliw. Mniejsze zyski ze sprzedaży surowców negatywnie odbijają się na norweskiej gospodarce, co jest jedną z ważniejszych przyczyn nieufności inwestorów obawiających się spowolnienia gospodarczego. Rzeczywiście, wydaje się ono realne, skoro PKB w drugim kwartale bieżącego roku spadł o 0,1 proc. w stosunku do pierwszego kwartału, co więcej prognozy Międzynarodowego Funduszu Walutowego szacują, że w całym 2016 roku norweski PKB urośnie zaledwie o 0,9 proc. (w 2014 roku było to 2,2 proc.).
Korona norweska a stopy procentowe
Na cenę waluty wpływają również stopy procentowe, czyli zwyczajnie koszty zaciągania kredytów. Podwyższa je lub obniża bank centralny po to, aby nie dochodziło do szybkiej inflacji. Dla przykładu, jeśli bank ustali stopy procentowe na poziomie 3 proc., oznacza to, że po upływie roku za kredyt w wysokości 100 złotych zapłacimy 103 złote (analogicznie rosną też oszczędności). W praktyce banki nie zatrzymują tych pieniędzy w skarbcu, tylko obracają nimi, co zwiększa ilość pieniędzy na rynku. Tymczasem norweski bank centralny obniżył stopy procentowe do 0,75 proc., co ma stymulować gospodarkę poprzez tanie kredyty i mało opłacalne oszczędzanie, a co za tym idzie – większe wydatki. Tak kreowany sztuczny wzrost PKB pochodzi więc ze wzrostu wydatków zarówno państwowych, jak i prywatnych, bo im więcej pieniędzy w gospodarce, tym PKB jest mocniejszy.
Inflacja również ma wielki wpływ na rynkową pozycję waluty. Dosyć powszechny jest pogląd, że niewielka inflacja jest pozytywna dla gospodarki. Nieco inne zdanie na ten temat ma Robert Gwiazdowski, przewodniczący rady Centrum im. Adama Smitha:
Ja się pytam, dlaczego inflacja na poziomie 2 czy 3 procent jest dobra, a już na poziomie 5 procent jest zła? Wszyscy podają przykład Japonii, że tam było strasznie źle, gdy była deflacja. Jeśli jednak popatrzymy na poziom życia Japończyków z okresu deflacji – to ten okres był stabilny, nie było żadnych nieszczęść. My się zachwyciliśmy „złotym cielcem", jakim jest PKB, a to pewnego rodzaju miraż. Bo tego złotego cielca ciągle budujemy, to niestety, ale złotym cielcem też się nie najemy. Bo do życia potrzeba też owsianki, aspiryny czy opieki pielęgniarskiej. To są rzeczy bardziej potrzebne od złota. Złota czy też złotego jako pieniądza potrzebujemy tylko jako instrumentu wymiany. ~Robert Gwiazdowski
Niestety, inflacja w Norwegii jest stosunkowo wysoka, porównując np. do inflacji w Unii Europejskiej.
Czas sięgnąć po rezerwę
Istnieją na świecie państwa, które oszczędzają pieniądze pochodzące z bogactw naturalnych. Norwegia oczywiście jest wśród nich, ale nie jest to jedyne państwo, które odkłada pieniądze na czarną godzinę. Ostatnie plany Arabii Saudyjskiej zakładają, że w najbliższym czasie państwo ma być przygotowane na erę ponaftową dzięki trzem bilionom dolarów zdeponowanych w specjalnym funduszu. Oprócz Norwegów i Saudów, swój fundusz mają również m.in. Kuwejt, Stany Zjednoczone czy Rosja. Skandynawowie inwestują między innymi w takie firmy, jak Nestle i Apple oraz obligacje państwowe USA, Niemiec i Japonii.
900 miliardów z Funduszu Majątku Narodowego
Ostatnio Norwegowie zdecydowali się zasilić swój budżet oszczędnościami odłożonymi w Funduszu Majątku Narodowego. Stało się tak w ubiegłym roku, ale powtórzono to również w roku 2016. Jest z czego brać, bo do dyspozycji jest około 900 miliardów dolarów. Pierwsze pieniądze wykorzystano, aby pokryć koszty pobytu nielegalnych imigrantów – wówczas na ten cel pobrano 120 milionów koron. Jest to jednak pestka w porównaniu z przejęciem pięciu miliardów dolarów w tym roku. Na tym najprawdopodobniej się jednak nie skończy – do końca roku rząd łącznie zabierze Funduszowi nawet dwadzieścia miliardów dolarów. Świadczy to o dość dużym deficycie budżetowym.
Tak wielka suma pieniędzy ulokowana w funduszu ma przede wszystkim dwa wymiary – pozwala zaoszczędzić pieniądze na przyszłość oraz zapobiega tzw. chorobie holenderskiej, czyli recesji gospodarczej wywołanej… zyskowną eksploatacją bogactw naturalnych.
Dobrze, jeśli zaoszczędzone pieniądze nie będą służyły zwykłemu „przejedzeniu”, bo może stać się to bardzo szybko. Niemniej jednak można pozazdrościć konsekwencji w wieloletnim budowaniu państwowych oszczędności. Polskie perypetie związane z Funduszem Rezerwy Demograficznej pokazują, że nie zawsze państwowe oszczędzanie się udaje.
03-10-2016 17:20
0
-8
Zgłoś
03-10-2016 15:29
0
0
Zgłoś
03-10-2016 12:36
16
0
Zgłoś