Żadna praca nie hańbi – o etosie pracy „budowlańca”
W Norwegii pracownik fizyczny cieszy się dużym szacunkiem. Fot. Fotolia - royalty free
To właśnie ten jeden „burak” może zaważyć na opinii o porządnej reszcie robotników budowlanych w Norwegii, Anglii czy Niemczech.
Nie każdy jest „burakiem”
Bo, czy tylko takich rodaków spotykamy na budowie? Nie! Absolutnie nie. To nie zawód, a nasze zachowanie i wychowanie stawiają nas w takim świetle. Niestety nic nie jest teraz czarne lub białe.
W każdym kraju czy to w Europie, czy w USA zajęcie to jest szanowane i dobrze płatne. To nie wstyd co rano wstawać i jechać na plac budowy. Co więcej, to ciężka odpowiedzialna praca, która daje satysfakcję, a jej rezultaty są szybko widoczne. Polskich fachowców ceni się na świecie, choć oni sami chodzą ze skulonym ogonem, często nie szanując samych siebie.
Praca ta w Polsce jest na szarym końcu w rankingach atrakcyjności. Nie otrzymuje się za nią odpowiedniego wynagrodzenia. Szkoły zawodowe przestają istnieć. Stąd do „roboty” przyjmuje się każdego. Byle robił i nie myślał za wiele. Miał małe aspiracje i wąski horyzont. Polak-budowlaniec z czerwonym nosem to efekt typowego nad Wisłą zaniedbywania pracownika. Nie dziwię się zupełnie, że ludzie popadają w alkoholizm, kiedy wypłata nie starcza na zaspokojenie podstawowych potrzeb. To nasz kraj zhańbił ten zawód i sprowadził na dno. Przykre, bardzo przykre.
Szacunek przede wszystkim
My, inni emigranci, w większości wyjeżdżamy, aby poprawić sobie byt. I choć w Polsce powiedzenie „żadna praca nie hańbi” nie było na naszych sztandarach, to tu mamy je w głowie cały czas. Na budowie spotykamy nie tylko wykwalifikowanych inżynierów, ale i magistrów każdej maści. Są wśród nich prawnicy, nauczyciele i księgowi. Pracują, bo nie znają języka. Na pomocników się nadają i szybko się uczą.
Tu żadnemu tubylcowi do głowy by nie przyszło, aby szydzić z pracy, jaką „fizyczni” wykonują. Mają normalne domy. Stać ich na marzenia i plany. Ich zarobki nie są niższe od pozostałych profesji. Po pracy mają hobby. Niczym nie przypominają „buraka” opisanego powyżej. Są jego przeciwieństwem i nie wstydzą się swojego zajęcia. Wiedzą, że ich praca jest ważna. Nie mają kompleksów, choć nie chełpią się niczym. Dopiero po zdjęciu ciuchów roboczych wypinają pierś. Ciąży na nich stereotyp polskiego robotnika i nie chcą się z nim identyfikować. Czy można ich winić? Nie. Absolutnie nie. Jedyne, co możemy zrobić, to przestać osądzać ludzi i klasyfikować po zawodzie. On ma się nijak do kindersztuby. To co mamy w głowie i sercu czyni nas wartościowymi ludźmi. Zwłaszcza tutaj, w Norwegii.
To może Cię zainteresować
08-04-2016 21:04
6
0
Zgłoś