Polak na szczytach. Planuje zdobycie korony Europy
archiwum prywatne
– Góry kocham najbardziej za to, że wszyscy są w nich równi. W schronisku rozmawia się o drodze prowadzącej na szczyt, a nie o tym kto ma jaki samochód czy dom. Zaczyna się zwracać uwagę na zupełnie inne rzeczy – mówi.
Jarek Rutkowski w Norwegii mieszka od niemal ośmiu lat. Na co dzień pracuje przy produkcji sprzętu elektronicznego w Åmsosen w Haugesund, a po pracy myślami wędruje po górskich szczytach. To wielka pasja Jarka, który jak sam przyznaje, korzysta z każdej okazji do zaszycia się z plecakiem w górach i nieustannie uczy się czegoś nowego na szlaku.
Górskie wędrówki uczą hartu ducha.Postanowił wyjść poza schemat, sprawdzić siebie i swoje możliwości psychiczne i fizyczne. Za cel postawił sobie zdobycie czterdziestu sześciu najwyższych punktów w Europie. Swój projekt nazwał po prostu „Ponad poziomem morza”.
Mont Blanc i Watykan
– Różnice między wysokościami najwyższych punktów, które chcę zdobyć są kolosalne. Najwyższy punkt w Europie, czyli Mont Blanc ma 4809 m.n.p.m, a najniższym celem na mojej liście jest wzniesienie w Watykanie mierzące... zaledwie 75 m.n.p.m. Te dwa podejścia ciężko porównywać również pod względem logistycznym. Zorganizowanie wyprawy na Mont Blanc wymaga nie tylko umiejętności, dobrego treningu ale również czasu i środków finansowych – mówi Jarek.
– Pogoda mnie nie rozpieszczała. Ze względu na częste burze, musiałem robić postoje i biwakować w większej ilości miejsc niż początkowo miałem zamiar. Wszystko wynagradzały jednak nieziemskie widoki i spotkania na szlaku z ludźmi o wielkich sercach, którzy zawsze mieli dla mnie dobre słowo – wspomina.
Nauka od gór
– Mógłbym bez końca wyliczać przypadki, kiedy ktoś mi pomógł, gdy miałem różne problemy na trasie.Gdyby nie pomoc rodziny Paco, pewnie utknąłbym głodny w hiszpańskich górach. Gdyby nie Szwed Ove, w San Marino pewnie nie wypuściliby mnie z hotelu, gdzie okazało się że mam zbyt mało pieniędzy na nocleg. W Andordze właściciele campingu pomogli mi przy awarii telefonu – wspomina.
Górskie wędrówki uczą nie tylko pokory i doceniania prostych chwil w życiu. Jarek jest przekonany, że dobro zawsze wraca i to właśnie dzięki przebywaniu w górach nauczył się, jak ważne jest pomaganie innym ludziom.
– Dzięki mojej działalności w internecie mogłem wspomóc różne akcje charytatywne – zbiórki po trzęsieniu ziemi w Nepalu, działania Szlachetnej Paczki czy Fundacji Mam Marzenie. Wędrowanie po górach to nie tylko hobby, to także sposób na życie, sposób patrzenia na świat. Znalazłem tutaj przyjaźń i nieustannie czerpię nową energię do życia – dodaje.
Dwie strony przygotowań
Godziny ćwiczeń wytrzymałościowych, treningi na siłowni, wylany pot i walka ze swoimi słabościami to tylko jedna część przygotowań do tego typu wyprawy. Czasem dużo większym wyzwaniem okazuje się logistyka i zdobywanie środków finansowych.
– Zrobiłem kurs ratownika i dodatkowo dorabiam pracując na basenie. Nie da się ukryć, że na organizacje wypraw potrzebuje również pieniędzy – mówi Jarek.
– Każde zdobycie szczytu wiąże się z silnymi emocjami. To mieszanka radości, zmęczenia i dumy. Można spędzić parę minut w kompletnej ciszy. Codzienne problemy zostają na dole. Na szczycie jest tylko spokój.
Jarek chcę, aby wyprawa zamknęła się w czterdziestu sześciu miesiącach. To dokładnie tyle, ile jest w Europie państw do odwiedzenia i szczytów do zdobycia.
To może Cię zainteresować