Boki zrywać: Nawet Norwegowie nie lubią własnych komedii
fotolia.com - royalty free
Kiepścizna
Szczególnie kryzysowym rokiem był 2010. Wtedy na ekrany kin trafiły “Kommandør Treholt & ninjatroppen” (po polsku znany jako"Norweski Ninja"), czyli historia prawdziwego szpiega Norwegii, który w tej interpretacji jest wojownikiem ninja. Potem był "Kurt Josef Wagle og legenden om fjordheksa", o poszukiwaniach w lesie wiejskiego chłopaka, którego porwała oblubienica szatana, a także "Brødrene Dal og vikingsverdets forbannelse", opowieść o śmiałkach, których maszyna porwała do czasów wikingów. Wszystkie te filmy, będące raczej własnymi wersjami, czy wręcz parodiami lepszych i bardziej znanych produkcji (czy ten plakat czegoś wam nie przypomina?), okazały się wielkimi klapami: żaden z nich nie przyciągnął nawet 30 tys. widzów.
- Te trzy filmy, każdy na swój sposób, były bardzo nieudane. Wiadomo, że ludzie popełniają błędy, ale gdy wszystkie produkcje wyszły w tym samym roku, to musiało dawać do myślenia - mówi Håkon Skogrand.
Równie ostro krytykowane były kompromitujące wpadki, które weszły na ekrany w 2011 roku: “"Hjelp, vi er i filmbransjen" (około 40 tys. widzów) oraz “Hjelp, vi er russ!"(około 30 tys. widzów).
- Publiczność oceniła, że to beznadziejne filmy. Moim zdaniem, otrzymali taką ocenę, na jaką zasłużyli - uważa Skogrand.
Pierwszemu z tych filmów z pewnością nie pomogła też premiera w dniu zamachu Andersa Breivika na wyspie Utøya.
Przepis na sukces
Z mody nie wychodzą też filmowe wersje seriali i programów, które królują w telewizji. Mowa tu o "Tina og Bettina – The Movie" z 2012 roku, filmie opartym na serii skeczy "Tina og Bettinas videoblogg", pochodzącym z programu "Torsdag kveld fra Nydalen". Ekranizacja skeczy, w których dwóch mężczyzn przebiera się za zblazowane nastolatki, przyciągnęła do kina ponad 188 tys. osób.
Co przyczyniło się do tamtych sukcesów? Jak mówi Jon Selås, w przypadku komedii, może nawet bardziej, niż przy innych gatunkach filmowych, jest to wypadkowa jakości, świeżości oraz szczęścia, jeśli chodzi o wyczucie czasu.
Śmiech przez łzy
Wnioski? Albo Norwegowie nie lubią komedii albo nie potrafią ich kręcić. Gdy przejrzeć portal filmweb pod kątem “Norwegia - komedia”, w zdecydowanej większości obok kategorii “komedia” pojawia się “dramat”. Widać wyraźnie, że kino skandynawskie woli stawiać na mieszanie pięknego z brzydkim, dodawanie goryczy do tego, co słodkie.
Może też specyficzne norweskie, czy też ogólnie skandynawskie, poczucie humoru sprawdza się bardziej właśnie w filmach zupełnie absurdalnych, takich jak “Død snø” (z wymownym polskim tytułem “Zombie SS”), czy też czarnych komediach, jak “Kill Buljo”? Ostatnie lata oznaczały zresztą kryzys dla tradycyjnych komedii na całym świecie.
źródło: vg.no
To może Cię zainteresować
07-11-2015 09:36
0
0
Zgłoś