Wpuszczeni w truskawki
Polscy zbieracze truskawek śpią na sali gimnastycznej. I za tę (nie)przyjemność muszą słono płacić - 200 NOK za noc. Kolejny przykład wyzysku?
85 pracowników sezonowych, zatrudnionych przez Dagfinna Mysens do zbierania truskawek, śpi w szkole Tenor w Slitu. Spośród wszystkich tych osób cztery powiedziały „dość" i postanowiły w środę wrócić do Polski. Po trzech tygodniach pracy na cały etat wynagrodzenie wyniosło 6000 NOK na osobę.
- 40 kobiet miało do dyspozycji 5 pryszniców, spaliśmy na Sali gimnastycznej. Do jedzenia dostawaliśmy tylko chleb - opowiedzieli dziennikarzom Smaalenes Avis studenci z Podkarpacia (nie chcieli zdradzać tożsamości, aby nie mieć później problemów).
Czas wracać
We wtorek osiem osób zdecydowało się na opuszczenie plantacji truskawek, powodem był brak pracy - owoce się skończyły.
- Spotkaliśmy w szkole naszego szefa i otrzymaliśmy wypowiedzenie ze skutkiem natychmiastowym. Szef powiedział, że wyśle nas do Polski - opowiadają studenci.
Pracodawca chciał pomniejszyć wypłatę jednej z pracownic o koszty biletów powrotnych do Polski, ale spotkał się ze sprzeciwem. Wszyscy pracownicy zarabiali na podstawie tego, co udało im się zebrać, nie było stałych pensji. O sprawie została poinformowana norweska inspekcja pracy (Arbeidstilsynet).
W tej sali spali Polacy, fot. smaalenene.no
- Za koszyk truskawek dostawialiśmy 46 koron, bez względu na to, czy zebranie owoców trwało pół godziny, czy dwie - dodają byli pracownicy, którzy kupili już autobusowe bilety na powrót.
Różne wersje
Wersja wydarzeń przedstawiona przez pracodawcę nie zgadza się z tym, co do powiedzenia mieli pracownicy. Dagfinn Mysen twierdzi, że:
- Nie mogę podpisać się pod niczym, co zostało powiedziane. Ośmiu pracowników złożyło pisemne wypowiedzenie, argumentowali chęć zakończenia pracy powodami osobistymi. Sami chcieli natychmiastowo wrócić do domu, nie chcieli dokończyć nawet okresu wypowiedzenia. Opłaciliśmy im bilety lotnicze. Wszyscy pracowali na akord, zarobili znacznie więcej, niż przewiduje pensja minimalna. Jesteśmy w kontakcie z Arbeidstilsynet. Nic więcej nie mam do powiedzenia.
Ojciec Dagfinna, Arild Mysen dodał też na łamach gazety Smaalenene, że Polacy nie płacili za nocleg 200 koron, a 150, i że pieniędzy nie odciągano od wypłaty. Ponadto opłata pokrywała nie tylko nocleg, ale też wyżywienie i dojazd do miejsca pracy.
Ulf Leirvik z organizacji pracowniczej LO jest pewien jednego - nie można zwolnić i wysłać pracownika do Polski od tak, z dnia na dzień. Mężczyzna jest zdania, że to nie jedyny błąd, który popełniono przy zatrudnianiu Polaków.
Konsekwencje
Sprawą polskich zbieraczy truskawek zainteresowała się gmina, wynajmująca szkołę, w której nocują Polacy. Właścicielowi pola truskawkowego wypowiedziano umowę, a to oznacza dla niego zamknięcie biznesu - nocowanie pracowników w innym miejscu generowałoby zbyt wysokie koszty (sezonowi zbieracze truskawek spali na Sali gimnastycznej już od sześciu lat).
Norwescy rolnicy przewidują, że w tym roku sezon truskawkowy potrwa aż do jesieni - chętnych do pracy z pewnością nie będzie brakowało. O tym, że podczas sezonowych zbiorów owoców wykorzystuje się pracowników można przeczytać w europejskiej prasie co roku. Mimo tego rąk do pracy jest aż nadto. Macie doświadczenia ze zbiorami truskawek w Norwegii? Jak wspominacie taką pracę?
Źródło: smaalenene.no, zdjęcie frontowe: fotolia - royalty free
WIĘCEJ:
Nie do zbierania truskawek są Norwegowie stworzeni
To może Cię zainteresować
22-03-2018 16:38
6
0
Zgłoś
13-07-2017 13:01
8
0
Zgłoś
13-07-2017 11:43
4
0
Zgłoś
13-07-2017 08:59
9
0
Zgłoś
10-11-2016 10:39
8
0
Zgłoś
10-08-2015 13:50
2
0
Zgłoś
06-08-2015 21:11
0
-1
Zgłoś
06-08-2015 21:08
1
0
Zgłoś
03-08-2015 21:11
2
0
Zgłoś
03-08-2015 21:09
4
0
Zgłoś