Strona korzysta z plików cookies

w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Prywatności. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce.

Przejdź do serwisu
Sport

Polscy wędkarze postrachem jezior. Znowu pokażą, co potrafią

Anna Moczydłowska

11 września 2017 08:00

Udostępnij
na Facebooku
2
Polscy wędkarze postrachem jezior. Znowu pokażą, co potrafią

Kolejne zawody już w najbliższy weekend. fot. archiwum prywatne

Zaczęło się od kilku fanatyków i śmiałego pomysłu: zorganizujmy zawody wędkarskie dla Polaków. Potem wszystko potoczyło się błyskawicznie, a przed nimi za chwilę kolejna runda wyzwania. Już 16 września pasjonaci wypłyną na głębokie wody jeziora Visterflo. Walczyć będą o jak najlepsze okazy.
Rok temu wśród zaprzyjaźnionych Polaków zrodził się pomysł zorganizowania serii kilku zawodów w roku. Chcieli też wyłonić najlepszych wędkarzy, a inicjatywę nazwali Spinn Cup Norway 2017. Pierwsze oficjalne zawody odbyły się w maju, a zainteresowanie przerosło ich najśmielsze oczekiwania.

– Polacy nie zawiedli i nie mam tu na myśli tylko ich talentów wędkarskich. Jedna z dziewczyn bezpłatnie wykonała świetne zdjęcia, inna przygotowała dwa gary barszczu. Każdy dał coś od siebie – zachwala Dariusz Makowski, jeden z organizatorów.
Ostatnie zawody przyciągnęły wielu amatorów wędkarstwa.
Ostatnie zawody przyciągnęły wielu amatorów wędkarstwa.
Ostatnie zawody przyciągnęły wielu amatorów wędkarstwa.
Ostatnie zawody przyciągnęły wielu amatorów wędkarstwa.
Ostatnie zawody przyciągnęły wielu amatorów wędkarstwa.
Ostatnie zawody przyciągnęły wielu amatorów wędkarstwa.
Ostatnie zawody przyciągnęły wielu amatorów wędkarstwa.
Ostatnie zawody przyciągnęły wielu amatorów wędkarstwa.
Ostatnie zawody przyciągnęły wielu amatorów wędkarstwa.
Ostatnie zawody przyciągnęły wielu amatorów wędkarstwa.
Ostatnie zawody przyciągnęły wielu amatorów wędkarstwa.
Ostatnie zawody przyciągnęły wielu amatorów wędkarstwa.
Ostatnie zawody przyciągnęły wielu amatorów wędkarstwa.
Ostatnie zawody przyciągnęły wielu amatorów wędkarstwa.
Ostatnie zawody przyciągnęły wielu amatorów wędkarstwa.
Ostatnie zawody przyciągnęły wielu amatorów wędkarstwa.
Ostatnie zawody przyciągnęły wielu amatorów wędkarstwa.
Ostatnie zawody przyciągnęły wielu amatorów wędkarstwa.
Ostatnie zawody przyciągnęły wielu amatorów wędkarstwa.
Ostatnie zawody przyciągnęły wielu amatorów wędkarstwa.
Ostatnie zawody przyciągnęły wielu amatorów wędkarstwa.
Ostatnie zawody przyciągnęły wielu amatorów wędkarstwa.
Ostatnie zawody przyciągnęły wielu amatorów wędkarstwa.
Ostatnie zawody przyciągnęły wielu amatorów wędkarstwa.
Ostatnie zawody przyciągnęły wielu amatorów wędkarstwa.
Ostatnie zawody przyciągnęły wielu amatorów wędkarstwa.
Ostatnie zawody przyciągnęły wielu amatorów wędkarstwa.
Ostatnie zawody przyciągnęły wielu amatorów wędkarstwa.
Ostatnie zawody przyciągnęły wielu amatorów wędkarstwa.
Ostatnie zawody przyciągnęły wielu amatorów wędkarstwa.

Szczupak, sandacz, okoń

Na ostatnich zawodach, które odbyły się w sierpniu, gościli nawet Roberta Taszarka, mistrza spinningowego grand prix Polski, który trenerem kadry narodowej był przez osiem lat. Obecnie za wędkarzami już trzy z pięciu tegorocznych zawodów, kolejne dwie rundy wciąż czekają na rozstrzygnięcie.

– Są to zawody drużynowe, po dwie osoby na jednej łódce. Wszystko na słodkich wodach. Do punktacji liczymy trzy gatunki ryb: szczupaka, sandacza i okonia. Zapraszamy wszystkich, chcących wziąć udział. Żeby z nami wędkować, nie trzeba być zawodowcem. Każdy jest mile widziany, także panie, które coraz częściej łowią z nami. Zapraszamy także osoby, które po prostu chcą pokibicować – zachęca Darek. 

Najbliższe zawody odbędą się 16 września na jeziorze Visterflo. Kolejne i jednocześnie ostatnie w tym roku - 21 października. Będą dwie tury. Pomiędzy nimi ciepła kawa, herbata i zupa. Za pierwsze trzy miejsca zostaną wręczone puchary, a wśród wszystkich uczestników rozlosowane upominki.

– Pogoda nam niestraszna. Terminy ustalamy na początku roku, więc zupełnie w ciemno, ale aura nam niestraszna. W deszczu ryby nawet lepiej biorą. Z resztą rywalizacja nie pozwala zwracać uwagi na niedogodności atmosferyczne – śmieje się Darek, który z zawodu jest lakiernikiem samochodowym, a do Norwegii przyjechał już prawie dziesięć lat temu. Wtedy jeszcze nie spodziewał się, że to w kraju fiordów odnajdzie swoją pasję.

Na głęboką wodę

Po roku pobytu w Norwegii do Dariusza dołączyła żona z córkami. Trzy lata spokojnego trybu życia u boku rodziny, sprawiły, że pierwszy raz sięgnął po wędkę. Pierwsze próby podejmował z brzegu i… przeżywał wielkie rozczarowanie.

Tyle słyszałem legend o tym, jak to w Norwegii, gdzie nie zarzuci się wędki, tam coś weźmie. Niestety wcale nie jest tak różowo. W końcu doszedłem do wniosku, że kupię łódkę i wypłynę na głębsze wody – wspomina Darek. 

Przez pierwsze miesiące efekty łowów nie zwalały z nóg. Wtedy Darek zrozumiał, że musi zrobi krok w tył i zacząć od początku: poznać rodzaje akwenów wodnych, gatunki ryb i techniki ich łowienia. Do postawionego sobie wyzwania podszedł poważnie. W każdej wolnej chwili czytał magazyny wędkarskie i oglądał specjalistyczne programy. Zainwestował też w lepszy sprzęt, zmienił łódkę i zaopatrzył się w echo sondę.

– To wszystko dało mi dużą motywację do działania. Na wyniki nie trzeba było długo czekać, choć wymagało to bardzo intensywnej nauki i każdej wolnej chwili spędzanej na wodzie. Do dziś pamiętam pierwszą w życiu „metrówkę”. Szczupak złowiony na jeziorze Isesjø mierzył 104 centymetry i do dziś jest moją dumą. Nigdy nie zapomnę tamtej radości i emocji. Akurat wtedy wziąłem ze sobą lekki ponton, wielkolud obracał go, jak chciał – śmieje się Darek.

Rywalizacja i inspiracja

Ponad metrowy szczupak okazał się przełomem w wędkarskiej karierze Dariusza. Już w tym samym roku łowienie bardziej „skomplikowanych” sandaczy nie stanowiło dla niego problemu. Oprócz ryb słodkowodnych lubi także łowić na fiordach, ze względu na różnorodność. Zdarza się, że jednego dnia rano łowi sandacze i okonie na słodkiej wodzie, a popołudniu już na słonej dorsze, rdzawce i czerniaki.

W październiku 2014 roku wystartował w swoich pierwszych zawodach wędkarskich w Drammen, organizowanych przez norweską Polonię. Od razu zajął pierwsze miejsce.

– To dodało mi jeszcze większej motywacji i pewności siebie. Poczułem też, że jestem gotów, by zacząć rywalizować z tymi, co łowią od dziecka. Dużo w tej kwestii zawdzięczam rodzinie, która jest dla mnie ogromnym wsparciem – mówi.
Na zdjęciu Darek Makowski i jedna z jego zdobyczy.
Na zdjęciu Darek Makowski i jedna z jego zdobyczy. Źródło: fot. archiwum prywatne
W tym samym roku Darek wpadł na pomysł, by zrzeszyć polskich fanatyków wędkarstwa w Norwegii. Tak powstała jego grupa na facebooku. Obecnie należy do niej już ponad dwa tysiące wędkarzy w różnym wieku i z różnych rejonów kraju fiordów.  

Początkowo grupa miała być skierowana do wąskiego grona znajomych, ale szybko okazało się, że pocztą pantoflową dołączają do niej coraz to nowe osoby, które pragną dzielić się swoją pasją. Na kanwie sukcesu grupy, Darek zarejestrował w tym roku w Norwegii także polski klub wędkarski pod nazwa „Jump Fishing”.

– Bardzo cieszę się, że jesteśmy nie tylko w internecie, ale również dużo czasu spędzamy razem w rzeczywistości – mówi. – Przykład? Ostatni weekendowy wyjazd na szwedzkie jezioro pełne sandaczy. Po spontanicznym rzuceniu hasła o wypadzie, uzbierała się nas kilkudziesięcioosobowa grupa. To bardzo dużo, jak na tak nieplanowaną inicjatywę. Oby tak dalej!
Organizujesz coś ciekawego? Masz interesującą pasję? Jeśli uważasz, że warto o tym opowiedzieć, napisz do nas na redakcja@mojanorwegia.pl!
Reklama
Gość
Wyślij
Komentarze:
Od najnowszych
Od najstarszych
Od najnowszych


180dnidookolanorwegii

15-09-2017 11:24

Postaram się być 21 , jeśli odzyskam łódz , pozdrowienia z Atlantic Road

180dnidookolanorwegii

14-09-2017 19:15

Połamania kija

Reklama
Facebook Messenger YouTube Instagram TikTok