Cztery kółka norweską zimą. Co najbardziej doskwiera polskim kierowcom?
Norweska zima potrafi dać się we znaki kierowcom. Fot. fotolia - royalty free
Pani Monika tylko uśmiechnęła się, gdy zapytałam ją, jak radzi sobie w tę kapryśną norweską zimę za kółkiem. – Na samym początku to był dla mnie jeden wielki koszmar – wspomina. – To nie to samo co w Polsce, gdzie śnieg pada coraz rzadziej albo wcale. Tutaj, w krainie fiordów, opady śniegu są na porządku dziennym. Pamiętam, jak czasami wolałam korzystać z komunikacji miejskiej niż do pracy dojeżdżać swoim samochodem. To oczywiście absurd, jednak naprawdę się bałam. Teraz na całe szczęście już się przełamałam i codziennie korzystam z auta. Czego się najbardziej bałam? Że spowoduję wypadek oczywiście, oraz że moje polskie opony zimowe nie dadzą rady skandynawskiej zimie.
– Dla mnie najgorsze jest odśnieżanie – mówi Paulina, dwudziestopięcioletnia mieszkanka Oslo, studentka architektury na tutejszym uniwersytecie. – To jakaś masakra! Jeszcze jak popada w nocy śnieg, to rano wystarczy go zmieść zmiotką i gotowe, można jechać. Jednak jak zamarzną szyby, to jest nieciekawie. Nikt nie lubi wcześnie wstawiać, a perspektywa wstawania dwadzieścia minut wcześniej tylko po to, aby odśnieżyć auto, nie napawa optymizmem. Na całe szczęście mam dogodne połączenie autobusowe, więc kiedy wiem, że rano znowu będę musiała stoczyć nierówną walką z mrozem, wybieram tramwaj. Oczywiście zdarzało się też, że samochód na mrozie odmawiał mi posłuszeństwa i nie chciał odpalać. Zazwyczaj akurat wtedy, gdy śpieszyłam się na uczelnię – opowiada Paulina. – Kiedyś mnie to bardzo denerwowało, ale teraz stwierdziłam, że do kogo mogę mieć pretensje? Zima to zima, nic z tym nie zrobię. Trzeba uzbroić się w cierpliwość i po prostu przeczekać ten paskudny, jak dla mnie, czas.
Zima w Norwegii potrafi być rzeczywiście kapryśna i spędza sen z powiek niejednemu nowoprzybyłemu. Imigranci „ze stażem” już się do niej przyzwyczaili, jeśli w ogóle można przyzwyczaić się do mrozów, szarugi za oknem i gołoledzi. Mnie w Norwegach podoba się to, że starają się nie narzekać na pogodę, przyjmują ją taką, jaka jest i tyle, koniec kropka. Nie uzależniają swojego codziennego rytmu życia od prognozy pogody. Jak mawiają potomkowie wikingów, nie ma brzydkiej pogody, jest tylko nieodpowiednie ubranie. I to tyczy się wszystkich, zarówno pieszych jak i kierowców.
Jak przetrwać zimę na drodze?
Na oponach zimowych nie należy oszczędzać. To jedyny element samochodu, który ma kontakt z jezdnią i nie może nas zawieść w żadnej sytuacji. Spora część mieszkańców Norwegii jeździ na oponach z kolcami (tzw. piggdekk). Jazda na nich jest legalna tylko w pewnych okresach. Zazwyczaj okres ten zaczyna się pierwszego listopada i trwa do Niedzieli Wielkanocnej (więcej na ten temat tutaj), jednak, by korzystać z tego typu ogumienia należy pamiętać, aby wykupić specjalną winietę na wjeździe do większych miast. Jeśli o niej zapomnimy, czeka nas niemiła niespodzianka w postaci mandatu w wysokości 750 koron. Winiety możemy nabyć między innymi na stacjach benzynowych ESSO.
To może Cię zainteresować