Strona korzysta z plików cookies

w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Prywatności. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce.

Przejdź do serwisu
21
Rolnictwo ekologiczne – na czym polega?

 
 fot. Magda Szczepańska
Nie tak dawno pisaliśmy o pozyskiwanej, jako produkt ekorolnictwa tzw. żywności ekologicznej. A co sami rolnicy mają nam do powiedzenia na ten temat? Dzisiaj chcielibyśmy przedstawić wam fragmenty luźnej rozmowy z jednym z norweskich rolników ekologicznych.


Dla przypomnienia 

Najprostsza i najbardziej rozpowszechniona definicja rolnictwa ekologicznego mówi, iż jest ono alternatywą dla rolnictwa konwencjonalnego. Środki niezbędne do uprawy roślin, czy hodowli zwierząt są w stu procentach pochodzenia organicznego, niepoddawane procesom technologicznym. Ekorolnictwo nie stosuje monokultur roślinnych, zapewniając biologiczną samoregulację. Jednym z głównych celów jest ochrona gleby, czystości wód oraz krajobrazu. Produkty rolne pochodzące z takich gospodarstw odznaczają się wysoką jakością biologiczną. 

Farma na wzgórzu 

Harald, to właściciel gospodarstwa rolnego malowniczo położonego, bo na samym szczycie zbocza Doliny Gudbransdalen. Opowiada o tym, czym się zajmuje, jak wygląda ekorolnictwo, na co dzień. Przede wszystkim, jak on sam się w tym odnajduje i jakie wartości dla niego samego są ważne. 

Harald: No dobrze… może zaczniemy od małego porównania ceny sklepowej mleka i wody. Pół litra wody w sklepie kosztuje około 20 NOK, co na litrze daje nam 40 NOK. Ile kosztuje litr mleka? 15 NOK. W tym kraju mamy takie ilości doskonałej klasy wody pitnej, że moglibyśmy ją rozdawać w sklepach za darmo. Tymczasem jest ona droższa niż litr mleka, który tak naprawdę powinien kosztować proporcjonalnie do włożonej pracy w jego pozyskanie 60 NOK. Krowę trzeba najpierw przysposobić do tego, aby dawała mleko, trzeba mieć gdzie ją żywić, mieć dla niej miejsce w oborze, trzeba jej sprzątać, trzeba badać i w razie choroby leczyć. Wreszcie trzeba ją regularnie doić. Nawet przy użyciu maszyn, to nadal pracochłonna i ciężka praca. Rolnik z tych 15 NOK dostaje ledwie 4… Jeśli weźmiemy pod uwagę koszty, wychodzi na zero… a czasem na minus. Dlatego ja nie hoduję krów. 

Magda: A co w takim razie hodujesz? 

H: Świnie. Mam stadko pięciu kilkutygodniowych prosiąt. Mówię o nich czasem, że to moja rodzina (śmiech) 

M: Pokażesz? 

 H: Pewnie! 

Dane mi było zatem zobaczyć i usłyszeć jak wygląda dzień z życia ekologicznej świni. Akurat w tym gospodarstwie właściciel wybudował swojej „rodzinie” drewniany domek, w którym śpią i spędzą najbliższą zimę. Wokół domku rozciąga się spory kawałek wydzielonego, ogrodzonego pola tuż pod lasem z absolutnie malowniczym widokiem. To wybieg dla świnek. Właściciel zagwizdał przeciągle, tak jak się gwiżdże na psy i już moim oczom ukazało się stadko pięciu biegnących pospiesznie, chrumkających radośnie wyrośniętych prosiąt. Właściciel pochrumkał do nich na przywitanie, po czym zaczął przygotowywać obiad. 

M: Co im gotujesz? 

H: Do jedzenia dostają gotowane zboże, razem z kukurydzą, soczewicą, i innymi roślinami. Nie daję im sztucznych pożywek na przyrost masy. 

M: Nie wyglądają na tłuściutkie, tak jak te, które zdarzało mi się widywać 

H: A widziałaś kiedyś naprawdę wielką świnię? W szkołach rolniczych uczą ludzi, co im dawać żeby się rozrastały. Że mają rosnąć kilogram na dzień. Świnie „przemysłowe” w chlewach praktycznie się rodzą i tam spędzają swoje całe życie. W jednym boksie, przy tym samym korycie. Moje się po prostu pasą. Mają wybieg, robią co chcą. Chyba są szczęśliwe. Każda z nich ma swoje imię. Jeśli jedna z moich świnek zachoruje, to i mnie jest przykro… 

Faktycznie, świnie mają swój spory wybieg, całkiem niezłe jedzenie podawane w czystych korytkach i zawsze świeżą, źródlaną wodę. Trzy razy dziennie, właściciel sprząta też odchody, aby zwierzęta się nie brudziły, a poza tym, żeby mieć nawóz. Te okazy wyglądają na zdrowe, szczęśliwe, całkiem zadbane i czyste. Jak na świnie. 

Wracaliśmy przez pola, gdzie obecnie w równych rzędach tkwią w gruncie ziemniaki, które już za niedługo zostaną zebrane. Potrzebują jeszcze tylko tygodnia lub dwóch żeby ostatecznie dojrzeć. Zebraliśmy koszyk, aby ugotować je na obiad. W drewnianym, tradycyjnym domku, przy talerzu pełnym świeżych, pachnących ziemniaków z masełkiem oraz innych dobroci rozmawialiśmy o tym jak się je uprawia. Harald wysnuł całą opowieść o tym jak przygotowuje się ziemię, jak sadzi, jak pielęgnuje rośliny, jak przechowuje. Nie było mowy o żadnych nawozach sztucznych, pestycydach, żadnych opryskach, sztucznych środkach zwiększających wydajność plonów. Tylko naturalny nawóz i podążanie za biorytmem natury… A przed zasiewem porządne spulchnianie ziemi. 

M: Poprzedni właściciele tego gospodarstwa tez zajmowali się ekorolnictwem? 

H: Oczywiście! Właściwie to nie mieli wyboru… (śmiech) W poprzednim wieku, zanim na dobre zaczęło się u nas zbijanie wielkich pieniędzy na ropie, w Norwegii bieda aż piszczała w każdej chałupie. Nikogo nie było stać na „mechanizację rolnictwa”, ani sztuczne nawozy. To gospodarowali ekologicznie, z przymusu. Z resztą niewiele tego było. Na gospodarstwo przypadało tyle zwierząt i tyle pola pod uprawę, żeby na wyżywienie rodziny starczyło i ewentualnie na jakiś drobny handel. 

M: Znasz historię tych, którzy tu wcześniej żyli? 

H: Ten drugi stary dom, w którym trzymam teraz zbędne mi rzeczy został wybudowany w 1665 roku. Jeśli zajrzysz do „Norske gardsbruk” to znajdziesz tam spis wszystkich rodzin, nazwisk i inwentarza, jaki posiadali. Ja odkupiłem ten dom i ziemię cztery lata temu od gospodarza, który miał już 90 lat i nie dawał rady sam wszystkiego tu oporządzić. Ale był jeszcze żwawy, chyba zamieszkał z rodziną. 

M: Ludzie mówią, że tutaj pełno ekologicznych gospodarstw w okolicy. To prawda? 

Teraz zostałam już zupełnie wyśmiana, a Harald wyraźnie rozbawiony pokazał mi cztery palce u dłoni i przez łzy śmiechu powiedział: 

H: O! Tylu nas tutaj jest. Reszta gospodarzy, dla celów przemysłowych. Inaczej byłoby to nieopłacalne. Rolnictwo ekologiczne nie daje wysokich dochodów, a raczej czasem lądujesz na minusie. Tak ogólnie, zbierając wszystkich rolników do kupy – tych ekologicznych i przemysłowych - jest ich około 45 tysięcy w Norwegii, a co roku z uprawy roli rezygnuje niemal tysiąc, bo nie wyrabiają finansowo. 

M: Nie macie jakiegoś wsparcia od rządu, dofinansowań? 

H: Przecież tu nie chodzi o pieniądze. Przynajmniej w ekorolnictwie. 

M: No to o co chodzi? 

H: Przede wszystkim o zdrowie. Człowiek jest tym, co je. To sztampowa już i stara prawda, którą znają wszyscy, a wydają się puszczać mimo uszu. Przecież wszystkie choroby, które obecnie są plagą wśród ludzi jeszcze wiek temu, zdarzały się sporadycznie. Ilu ludzi teraz umiera na nowotwory czy z powodu zaburzeń układu krwionośnego? Ilu ludzi ma wszelkiego rodzaju alergie pokarmowe? No czym to może być spowodowane? Gdzie jest źródło? 

Odpowiedź wydała się w tym momencie oczywista… 

H: Poza tym – kontynuował – rządowi nie opłaca się łożyć na nas pieniędzy. Wszystko to, co dzięki nim uda nam się uzyskać i tak pójdzie na nasze potrzeby, czyli potrzeby jednego gospodarstwa. Nie będzie nadwyżek i nic nie pójdzie na sprzedaż, albo bardzo niewiele. Państwo na nas nie zarobi, więc woli z nami walczyć. Pokazuje się nas, jako eko-świrów, bandę hipisów, która żywi się dzikimi korzonkami. Przecież ja uwielbiam mięso i to w każdej postaci! Podobno podążamy też za eko-modą. Bo teraz modnie jest się żywić ekologicznie. I żyć ekologicznie. Podobno. Większość ludzi nawet nie wie, co to naprawdę znaczy. 

M: A co to znaczy? 

H: To znaczy przede wszystkim nie dać się oszukiwać. Kontrolować to, co wrzucasz w swój organizm. To nie jest chwilowa moda, ale sposób życia. Dla nas uprawiających w ten sposób rolę czy hodujących zwierzęta, fantastycznie jest mieć bezpośredni kontakt z ziemią. Wszystko, co od niej dostajesz wypracowałeś, choć ciężko, ale własnymi rękami. Dopiero wtedy czujesz się z nią zżyty. 

M: Myślisz, że ludzi da się przekonać do takiego sposobu życia? Co mamy zrobić? Zbojkotować wielkie gospodarstwa i firmy, które produkują przemysłowo? Czy wszyscy mamy się brać za uprawę roślin i hodowlę zwierząt na własne potrzeby? 

H: Ja w ogóle nie chcę nikogo do niczego przekonywać. To prywatna sprawa każdego z nas czy go obchodzi to, co je czy też nie. Czy chce być zdrowy, czy nie. Czy się zastanawia, pochłaniając wielkie ilości modyfikowanego jedzenia a potem leczy się całą torbą różnych leków czy też nie. Wiem tylko, że ludziom wyrządza się krzywdę. W imię wielkich pieniędzy niszczymy sobie zdrowie i życie… 

M: No dobrze… ale mimo wszystko produkty ekologiczne są dostępne w sklepach i często trzeba zapłacić za nie 2 lub 3 razy więcej niż za produkty tego samego typu, ale pozyskane z rolnictwa konwencjonalnego. 

H: Zgadza się, ale nie ma w tym nic dziwnego. Gospodarstwa ekologiczne to niewielkie obszary uprawne. Przez to, że nie używa się tutaj chemii plon również jest mniejszy, a cały proces produkcji czasochłonny i kosztowny. Mimo wszystko niektórzy rolnicy są gotowi w ten sposób gospodarować na większą skalę. Wówczas, muszą się trzymać ściśle określonych zasad wytyczonych prawnie, dotyczących ekorolnictwa, aby móc otrzymać dla swoich produktów odpowiedni certyfikat. Są cały czas kontrolowani. Dopiero wtedy ich plony, oraz produkty pozyskane od zwierząt będą mogły dalej zostać sprzedane w sklepie – tak, jak mówisz po wyższej cenie. Mimo wszystko, jeśli decydujemy się kupić np. ekologiczne owoce i maja one certyfikat eko, możemy być w 100% pewni, że pochodzą z ekologicznego gospodarstwa, a wcześniej przeszły cały szereg różnych kontroli. 

M: Z naszej dotychczasowej rozmowy wychodzi więc na to, że ludzie nie potrafią już czerpać z natury tak jak dawniej i są zupełnie uzależnieni od nowoczesnych technologii związanych ze zwiększaniem produkcji żywności o niskiej jakości. Niekoniecznie mającej na uwadze nasze zdrowie, a raczej skupiającej się na wypełnianiu nam żołądków i masowej konsumpcji. 

H: Cóż, jeśli używasz silnych detergentów np. do prania czy sprzątania zakładasz rękawiczki prawda? Żeby nie zniszczyć skóry dłoni. Jeśli myjesz ciało, to używasz mydła albo innych, delikatnych płynów, a nie środków trujących. Jak jesteś chora i idziesz do lekarza, nie zapisuje ci on od razu antybiotyków, ani silnych leków, jeśli to nie jest poważna choroba. Żeby nie niszczyć, żeby nie szkodzić. A jednak zupełnie odwrotnie postępujemy dziś z naturą. Widzisz, ziemia jest pokorna i naiwna. Ale też i nie może się bronić. Przyjmie wszystko, co jej dasz. Kiedy będziesz sypać na nią sztuczne nawozy, nie będzie w stanie ich przetworzyć, bo to dla niej obce i odda ci te ziemniaczki, zboże, czy inne rośliny, które wraz z resztkami trujących środków ochoczo później zjesz. A potem państwo będzie łożyć niebotyczne sumy na leczenie wszystkich poszkodowanych takiego systemu. Nie lepiej byłoby te pieniądze wykorzystać inaczej? Ludzie dbają tylko o to, co powierzchowne, nie wysilają się, aby zajrzeć głębiej. Nie rozumiem tego… 

M: Jeśli miałbyś mi powiedzieć jednym zdaniem czym więc jest rolnictwo ekologiczne? 

H: Rolnictwo ekologiczne dla mnie, to gospodarowanie z rozwagą, poszanowaniem natury, a więc i siebie samego. Przecież też jestem jej częścią. 

Rolnictwo ekologiczne – na czym polega?  
 fot. Magda Szczepańska


Jakie jest wasze zdanie na ten temat? Rolnictwo ekologiczne to po prostu życie w zgodzie z naturą i korzystanie z jej dobrodziejstw? Wiąże się z tradycją i kulturą czy może jest współczesnym tworem, fanaberią niewielkiej grupy ludzi? A może jest wyrazem swoistej mody na tzw. ekologiczny sposób życia? Zapraszamy do komentowania!
Reklama
Gość
Wyślij
Komentarze:
Od najnowszych
Od najstarszych
Od najnowszych


ROMAN CIPIOR

09-09-2013 07:37

ma człowiek racje

pati muzia

07-09-2013 20:49

ja pisalem o Wietnamie ,Korei Iraku,Libii,Afganistanie

pati muzia

07-09-2013 20:14

kto tak twierdzi
narod co dostal w dupe we wszystkich wojnach ktore sam rozpental ,
ktory nawet nie wie z jakimi krajami ma granice ,

pati muzia

07-09-2013 20:01

jedynej na swiecie fabryce na swiecie
a od kiedy to hameryka jest calym swiatem na swiecie

Anders B

07-09-2013 19:44

jasta102 napisał:
patim napisał:
oj jelopie kranu w domu nie masz
czy mieszkasz w oborze

wode z kranu i ciepla wodke to swinie pija
h2o z kranu jest zajebista, skoro dzieci w przedszkolu są nią pojone i to nieważne czy polskie czy norskie. Pani przedszkolanka bierze butelke po coca coli, napełnia do pełna, a dzieci piiiiiiiją ze smakiem
dobra woda bo norweska

Reklama
Facebook Messenger YouTube Instagram TikTok