Norwegowie znajdują zwięzłe określenia na zjawiska, które czasem nawet ciężko ubrać w słowa.
adobe stock/ licencja standardowa
Chociaż język norweski uchodzi za niezbyt skomplikowany i skromny, paradoksalnie potrafi zawstydzić bogactwem zwrotów, które nie mają swoich odpowiedników w obcych słownikach. Skandynawski minimalizm okazuje się i praktyczny, i poetycki, bo Norwegowie znajdują zwięzłe określenia na zjawiska, które czasem nawet ciężko ubrać w słowa.
Jak na przykład nazwać delektowanie się zimnym piwem na zewnątrz w słoneczny dzień lub wszystko, co można położyć na kromkę i stworzyć z niej kanapkę? Oto przykładowa lista norweskich zwrotów, które trudno przetłumaczyć na język polski.
Kos
Lato pomału się kończy, a to oznacza, że wkrótce zacznie święcić triumfy jedno z ulubionych słów Norwegów – szczególnie w obliczu walki z jesienną chandrą. Filiżanka ulubionej herbaty w domowym zaciszu, relaks w wannie przy świetle zapachowych świec czy serial obejrzany w towarzystwie ukochanej osoby mogą kojarzyć się z szeroko pojętą wygodą, przytulnością i bezpieczeństwem. Jeśli komuś przyszło na myśl duńskie hygge – dobry trop! Norweski odpowiednik takiego stanu przyjemności i miło spędzonego czasu to kos.
Døgnvill
Spora część kraju fiordów znajduje się za kołem podbiegunowym, a to dla mieszkańców tego obszaru oznacza, że przez pewne okresy w roku słońce albo wcale nie będzie wyłaniać się ponad horyzont, albo zachodzić. W ciągu dni i nocy polarnych trudno właściwie mówić o konkretnych porach czy odmierzać czas. Właśnie dlatego w języku norweskim funkcjonuje słowo døgn, które oznacza po prostu odcinek od jednej północy do kolejnej – czyli dobę.
Wielu turystów marzy o tym, żeby dzień polarny podziwiać w Norwegii z Przylądka Północnego (Nordkapp).
Źródło: adobe stock/ licencja standardowa
Kiedy noc miesza się z dniem, zegar biologiczny często szwankuje, łatwo się pogubić i stracić poczucie czasu. Słowem, które określa taką dezorientację, jest døgnvill. Jego drugie znaczenie znajduje zastosowanie w opisie stanu po długiej i męczącej podróży samolotem, szczególnie po zmianie strefy czasowej. Døgnvill to więc również jet lag, ale często nie wymaga nawet wyjścia z domu.
Pålegg
Komu zdarzyło się przyłapać na zastanawianiu się, jak nazwać składniki, które można położyć na kromce bułki czy chleba i zrobić z nich kanapkę? Nabiał, wędliny, warzywa, wszelkiego rodzaju smarowidła, sosy i zioła jako dodatek funkcjonują w Norwegii pod uniwersalnym terminem. Pålegg – kładziesz na pieczywo i jesz. Problem rozwiązany.
Friluftsliv
Różne dyscypliny sportu i aktywności na świeżym powietrzu bez względu na pogodę czy miejsce zamieszkania – najprościej rzecz ujmując, to właśnie friluftsliv, czyli norweska filozofia i tradycja spędzania czasu poza domem. Chociaż przeciętnemu Europejczykowi może się kojarzyć w pierwszej kolejności z niezłym wyciskiem z dala od cywilizacji, jako friluftsliv kwalifikuje się w zasadzie wszystko, co na zewnątrz. Górskie wycieczki, biwakowanie, kąpiel w jeziorze, wędkarstwo nad fiordem, jazda na nartach, ale i zwykły spacer z psem w lesie. Byle z dużą dawką tlenu i blisko przyrody.
Utepils
Jeśli ktoś każdego roku z utęsknieniem czeka, aż pierwsze promienie wiosennego słońca przygrzeją na tyle mocno, by móc bez przeszkód i uczucia większego dyskomfortu delektować się chmielowym napojem poza murami mieszkania czy baru, blisko mu do norweskiego stylu. My mamy „piwko w plenerze”, mieszkańcy kraju fiordów utepils, co znaczy dosłownie piwo pite na zewnątrz. Może być na werandzie domu, może być w parku, może i w ogródku lokalnej knajpki – byle na powietrzu. Napój ma być zimny, temperatura względnie wysoka, a okoliczności przyrody sprzyjające kontemplacji ;)
19-09-2020 15:55
15
0
Zgłoś