Co się dzieje z językiem polskim? Czemu tak bardzo go kaleczymy? Czemu ludze, którzy nawet nie potrafią się przedstawić po norwesku nie nazwą już sufitu sufitem, tylko himlingiem, czemu nie pójdą na chorobowe, tylko "zaj... Zika", nie wiedzą, co to skrzynia, bo mają "kastrę"?! Czy tylko mnie to tak razi i boli?