To prawda. W Norwegii chociaż o tyle, że nawet w trakcie nieciekawej pogody widać dzieci na boiskach. U nas przy temperaturze +10 stopni opatula się dzieci w czapki i szaliki. A potem dziwić się, że byle wiaterek jest dla nich zabójczy. Ale nie o tym mowa...
W nasz jadłospis sprytnie przemycany jest cukier. Ludzie już nie potrafią się połapać, a że nie czytają etykietek, to wydaje im się, że np jogurt jest zdrowy. I tak oto...na śniadanie jogurcik, albo płatki, na "drugie śniadanie" słodka bułka, na obiad coś szybkiego z ulicznego baru-tablica mendelejewa, zapić sokiem (bo przecież zdrowy) i na deser zagryźć batonikiem. O kolacji to nawet nie chce mi się pisać. Gdyby tak przeliczyć na łyżeczki, okazuje się że taki ktoś zjada pół, 3/4 szklanki cukru dziennie. Pojawia się pytanie, czy gdyby kazać człowiekowi zjeść to w postaci pierwotnej, to czy dałby radę? Pewnie nie, powiedziałby że "za dużo".
W dzisiejszych czasach trzeba mieć się na baczności, poświecić trochę czasu na poczytanie tego co jest na odwrocie. Cukier sieje spustoszenie w naszym organizmie. Cukrzyca, otyłość choroby serca-tak. A do tego jeszcze candidia (nadmierny wzrost grzybów-drożdżaki uwielbiają cukier). Zlikwidowanie dotychczasowego "menu" ze szkolnych sklepików powinno odbyć się już dawno. Ale pewnie ktoś musiał na tym najpierw zarobić, bo prawda o cukrze stara jak świat, a i tak sklepiki funkcjonują. A teraz "nagłe" olśnienie, że to JEDNAK szkodzi. Załamuję ręce...