Przypomnę tylko dwa fakty. Obecna prezeska Sądu Najwyższego, Małgorzata Gersdorf, została powołana do SN przez prezydenta Lecha Kaczyńskiego.
Ale cofnijmy się do 1990 roku. Adam Strzembosz (obecnie jeden z czołowych protestujących) został powołany do Sądu Najwyższego 1 lipca 1990 roku przez m.in. Porozumienie Centrum (dawnej partii Kaczyńskiego, obecnie najtwardsi z najtwardszych w PiS).
Przypomnijmy sobie słowa ówczesnego posła, wiceprezesa PC i współpracownika Kaczyńskiego, Andrzeja Kerna wygłoszone po tym wyborze:
"Zostałem upoważniony przez grupę kolegów do złożenia Panu, drogi panie profesorze, najserdeczniejszych gratulacji. Znamy się z małych salek katechetycznych, znamy się z sal, gdzie niejednokrotnie w warunkach konspiracyjnych, w czasach bezprawia, przychodziło nam bronić najwyższych wartości. (...) Jestem głęboko przekonany, że tym wszystkim wartościom, którym Pan służył w tych bardzo ciężkich warunkach, że będzie pan służył dziś, kiedy obejmuje Pan jedno z największych i najważniejszych stanowisk w państwie. Chcę, i wszyscy chcemy, żeby stanął Pan na czele ludzi, którzy będą dla nas najwyższym autorytetem prawnym, lecz także najwyższym autorytetem moralnym. Szczęść Boże, Panie Profesorze. (oklaski)". (za: Stenogram z posiedzenia Sejmu nr 33, 21 i 22 czerwca 1990 r.)
Smaczku dodaje fakt, że wniosek o powołanie złożył ówczesny prezydent Wojciech Jaruzelski. Jakoś wtedy PC nie tylko niczego nie blokował, ale był w pełni zadowolony, że ich kolega z opozycji zostaje prezesem SN.
III RP to także ich dzieło, a się teraz wstydzą przyznać.