Witam,
Postanowiłem napisać tego posta bo być może tak uda się coś zmienić. Bardzo ciężko przychodzi mi proszenie kogokolwiek o pomoc, przez większość mojego życia to raczej ja pomagałem, jednak na skutek pewnych okoliczności znalazłem się w trudnym położeniu i jestem sam z dzieckiem oraz niemałymi problemami.
Ale po kolei, prowadziłem w Polsce małą firmę, najpierw salonik prasowy w 2008 roku, potem sklep osiedlowy w 2009, niestety kapitału nie miałem wiele więc brałem kredyty myśląc, że pomysłowość i ciężka praca pozwoli je spłacić z czasem. W międzyczasie niezbyt dobrze ulokowałem uczucia i ożeniłem się z Wietnamką która po jakimś czasie pokazała swoją drugą twarz lecz było za późno bo w 2010 roku pojawił się Adaś a mnie zależało aby miał normalną rodzinę. W okolicy mojego sklepu powstał kolejny, potem następne markety i choć robiłem co mogłem to coraz bardziej się zadłużałem. Małżeństwo się rozsypało czego efektem był rozwód w czerwcu 2013, w biznesie nie było lepiej, w kwietniu 2013 zamknąłem salonik, widząc co się dzieje postanowiłem odsprzedać także sklep (miesięcznie na raty kredytów potrzebowałem ponad 4000zł), we wrześniu udało się porozumieć z właścicielami lokalu i sklep wraz z personelem oddałem za 1/3 tego co w niego włożyłem. Ale byłem już wolny tylko że potrzebowałem dobrze płatnej pracy aby regulować długi, w kraju nie było szans na taką pracę więc trzeba było wyjechać, w praktyce brałem pod uwagę tylko Norwegię. Zanim zdążyłem wysłać pierwsze CV z pomocą nieoczekiwanie przyszła była żona, która miała faceta w Norwegii i lecąc do niego wzięła moje CV. Byłem bardzo zaskoczony gdy po jej wylądowaniu zadzwoniła że może mieć pracę dla mnie i dała mi do telefonu nowo poznanego kolegę który pracował w firmie budowlanej. Skończyło się tak że od listopada 2013 pracuję w tej firmie, w lutym 2014 zabrałem tutaj syna. Nie miałem kompletnie doświadczenia w branży, do tego nie pracowałem fizycznie wiele lat. Jednak z wykształcenia oprócz geografii miałem skończoną zawodówkę i technikum meblarskie więc stolarka nie była mi obca. Ciężka praca, zaangażowanie sprawiły że dobrze opanowałem swoją „działkę” i stałem się podstawowym pracownikiem firmy. Niestety w ślad za tym nie poszła poprawa finansów, praca jest niby na akord ale jak wypracuje więcej to i tak szef nie zapłaci tak jak powinien, wiele osób z tego powodu odeszło z firmy ale ja nie mogę sobie pozwolić na to nie mając nic konkretnego w zamian. Mieszkamy we Voldzie w domu który wynajmuje firma a my mamy potrącane 2000 koron z wypłaty więc niewiele, syn od marca 2014 chodzi do przedszkola, zaklimatyzował się świetnie, mówi po norwesku nie gorzej niż po polsku i zależy mi aby tutaj zostać, jednak przeglądając ogłoszenia tutejsze nie mogę znaleźć innej pracy, fakt, mam niecałe 1,5 roku doświadczenia ale nie ograniczam się do budowlanki, szybko się uczę, pracowałem lata w handlu. Mój norweski jest problemem, jeszcze będąc w Polsce opanowałem podstawy Bokmala, na miejscu okazało się że tutaj jest Nynorsk, chodziłem tutaj na kurs ale finansowo nie byłem w stanie kontynuować a do tego szefowi się to nie podobało bo raz w tygodniu musiałem kończyć pracę o 16:00 a on też zdaje sobie sprawę że jak opanuje język norweski to łatwiej będzie mi go opuścić. W pracy mamy Polaków i islandzkich szefów którzy z nami po angielsku rozmawiają. Wracając do wynagrodzenia, zanim przyjechałem tutaj szef mówił, że pracownicy którzy dłużej u niego pracują zarabiają po 40-50tys brutto, oczywiści to bajka, takie wypłaty czasem się zdarzają ale średnia jest już znacznie niższa. Pracujemy po około 220h w miesiącu a średnia za 2014 wychodzi mi 15tys na rękę (plus 2000 za mieszkanie) czyli tyle ile zarabiają kasjerzy w markecie za 160h. Z czasem zauważyłem, że tutaj samo CV to jest mało jeśli nie ma się znajomości i osoby polecającej, jest to problem dla mnie gdyż pracuję sporo a cały czas wolny spędzam z synem, nie mam tutaj rodziny, znajomi to w zasadzie tylko koledzy z firmy. Pracodawca w pełni wykorzystuje moją sytuację i zwyczajnie oszukuje nie wypłacając za skończone prace, w grudniu nie pracowałem zaledwie 4 dni robocze i wypłata 5800, za styczeń było lepiej bo 18 ale luty mimo 200h 11200. Nie mogę się uporać z finansami bo do Polski muszę przesyłać 7000 a przedszkole to 3000, w efekcie jak zarobie na rękę 15000 to wystarczy na skromne życie ale nic nie odłożę. Jednak jestem twardy i cierpliwy, jeszcze 3 lata i nie będę miał długów. Doszedł teraz kolejny problem, mianowicie kończymy budowę w okolicy, kolejna inwestycja w Alesund, szef to widzi tak: jedziemy w poniedziałki i pracujemy do czwartku po całym dniu 12-14h śpiąc w przyczepie kempingowej a potem 3 dni wolnego, co ja mam teraz zrobić z dzieckiem? Z Voldy do Alesund jest 65km, kompletnie nie wiem bo nie wiem czy po tamtej budowie wrócimy tutaj czy będziemy tam budować kolejne domy.
Dlatego jestem teraz bardziej niż kiedykolwiek zdeterminowany aby zmienić pracę, znaleźć wreszcie stabilność, wynająć jakieś lokum które na dłużej może być „naszym domem”. Jeśli będę miał na horyzoncie uczciwość i stabilność to możemy się przeprowadzić, nawet na daleką północ.
Wiem, że sytuacja na norweskim rynku pracy nie jest tak dobra jak kilka lat temu ale muszę spróbować. Czy ktoś z Was ma może pomysł co zrobić aby naprowadzić nasze życie na właściwe tory? Być może ktoś z Was potrzebuje kogoś do stabilnej pracy? A może ktoś poradzi mi co zmienić w liście motywacyjnym, czego się wystrzegać? Nie mam norweskich bliskich znajomych a zresztą poznałem już nieco tą grzeczną lecz samolubną naturę tubylców. Dlatego wbrew tym co twierdzą, że Polak Polakowi wilkiem ja właśnie liczę na Was
Daniel
Postanowiłem napisać tego posta bo być może tak uda się coś zmienić. Bardzo ciężko przychodzi mi proszenie kogokolwiek o pomoc, przez większość mojego życia to raczej ja pomagałem, jednak na skutek pewnych okoliczności znalazłem się w trudnym położeniu i jestem sam z dzieckiem oraz niemałymi problemami.
Ale po kolei, prowadziłem w Polsce małą firmę, najpierw salonik prasowy w 2008 roku, potem sklep osiedlowy w 2009, niestety kapitału nie miałem wiele więc brałem kredyty myśląc, że pomysłowość i ciężka praca pozwoli je spłacić z czasem. W międzyczasie niezbyt dobrze ulokowałem uczucia i ożeniłem się z Wietnamką która po jakimś czasie pokazała swoją drugą twarz lecz było za późno bo w 2010 roku pojawił się Adaś a mnie zależało aby miał normalną rodzinę. W okolicy mojego sklepu powstał kolejny, potem następne markety i choć robiłem co mogłem to coraz bardziej się zadłużałem. Małżeństwo się rozsypało czego efektem był rozwód w czerwcu 2013, w biznesie nie było lepiej, w kwietniu 2013 zamknąłem salonik, widząc co się dzieje postanowiłem odsprzedać także sklep (miesięcznie na raty kredytów potrzebowałem ponad 4000zł), we wrześniu udało się porozumieć z właścicielami lokalu i sklep wraz z personelem oddałem za 1/3 tego co w niego włożyłem. Ale byłem już wolny tylko że potrzebowałem dobrze płatnej pracy aby regulować długi, w kraju nie było szans na taką pracę więc trzeba było wyjechać, w praktyce brałem pod uwagę tylko Norwegię. Zanim zdążyłem wysłać pierwsze CV z pomocą nieoczekiwanie przyszła była żona, która miała faceta w Norwegii i lecąc do niego wzięła moje CV. Byłem bardzo zaskoczony gdy po jej wylądowaniu zadzwoniła że może mieć pracę dla mnie i dała mi do telefonu nowo poznanego kolegę który pracował w firmie budowlanej. Skończyło się tak że od listopada 2013 pracuję w tej firmie, w lutym 2014 zabrałem tutaj syna. Nie miałem kompletnie doświadczenia w branży, do tego nie pracowałem fizycznie wiele lat. Jednak z wykształcenia oprócz geografii miałem skończoną zawodówkę i technikum meblarskie więc stolarka nie była mi obca. Ciężka praca, zaangażowanie sprawiły że dobrze opanowałem swoją „działkę” i stałem się podstawowym pracownikiem firmy. Niestety w ślad za tym nie poszła poprawa finansów, praca jest niby na akord ale jak wypracuje więcej to i tak szef nie zapłaci tak jak powinien, wiele osób z tego powodu odeszło z firmy ale ja nie mogę sobie pozwolić na to nie mając nic konkretnego w zamian. Mieszkamy we Voldzie w domu który wynajmuje firma a my mamy potrącane 2000 koron z wypłaty więc niewiele, syn od marca 2014 chodzi do przedszkola, zaklimatyzował się świetnie, mówi po norwesku nie gorzej niż po polsku i zależy mi aby tutaj zostać, jednak przeglądając ogłoszenia tutejsze nie mogę znaleźć innej pracy, fakt, mam niecałe 1,5 roku doświadczenia ale nie ograniczam się do budowlanki, szybko się uczę, pracowałem lata w handlu. Mój norweski jest problemem, jeszcze będąc w Polsce opanowałem podstawy Bokmala, na miejscu okazało się że tutaj jest Nynorsk, chodziłem tutaj na kurs ale finansowo nie byłem w stanie kontynuować a do tego szefowi się to nie podobało bo raz w tygodniu musiałem kończyć pracę o 16:00 a on też zdaje sobie sprawę że jak opanuje język norweski to łatwiej będzie mi go opuścić. W pracy mamy Polaków i islandzkich szefów którzy z nami po angielsku rozmawiają. Wracając do wynagrodzenia, zanim przyjechałem tutaj szef mówił, że pracownicy którzy dłużej u niego pracują zarabiają po 40-50tys brutto, oczywiści to bajka, takie wypłaty czasem się zdarzają ale średnia jest już znacznie niższa. Pracujemy po około 220h w miesiącu a średnia za 2014 wychodzi mi 15tys na rękę (plus 2000 za mieszkanie) czyli tyle ile zarabiają kasjerzy w markecie za 160h. Z czasem zauważyłem, że tutaj samo CV to jest mało jeśli nie ma się znajomości i osoby polecającej, jest to problem dla mnie gdyż pracuję sporo a cały czas wolny spędzam z synem, nie mam tutaj rodziny, znajomi to w zasadzie tylko koledzy z firmy. Pracodawca w pełni wykorzystuje moją sytuację i zwyczajnie oszukuje nie wypłacając za skończone prace, w grudniu nie pracowałem zaledwie 4 dni robocze i wypłata 5800, za styczeń było lepiej bo 18 ale luty mimo 200h 11200. Nie mogę się uporać z finansami bo do Polski muszę przesyłać 7000 a przedszkole to 3000, w efekcie jak zarobie na rękę 15000 to wystarczy na skromne życie ale nic nie odłożę. Jednak jestem twardy i cierpliwy, jeszcze 3 lata i nie będę miał długów. Doszedł teraz kolejny problem, mianowicie kończymy budowę w okolicy, kolejna inwestycja w Alesund, szef to widzi tak: jedziemy w poniedziałki i pracujemy do czwartku po całym dniu 12-14h śpiąc w przyczepie kempingowej a potem 3 dni wolnego, co ja mam teraz zrobić z dzieckiem? Z Voldy do Alesund jest 65km, kompletnie nie wiem bo nie wiem czy po tamtej budowie wrócimy tutaj czy będziemy tam budować kolejne domy.
Dlatego jestem teraz bardziej niż kiedykolwiek zdeterminowany aby zmienić pracę, znaleźć wreszcie stabilność, wynająć jakieś lokum które na dłużej może być „naszym domem”. Jeśli będę miał na horyzoncie uczciwość i stabilność to możemy się przeprowadzić, nawet na daleką północ.
Wiem, że sytuacja na norweskim rynku pracy nie jest tak dobra jak kilka lat temu ale muszę spróbować. Czy ktoś z Was ma może pomysł co zrobić aby naprowadzić nasze życie na właściwe tory? Być może ktoś z Was potrzebuje kogoś do stabilnej pracy? A może ktoś poradzi mi co zmienić w liście motywacyjnym, czego się wystrzegać? Nie mam norweskich bliskich znajomych a zresztą poznałem już nieco tą grzeczną lecz samolubną naturę tubylców. Dlatego wbrew tym co twierdzą, że Polak Polakowi wilkiem ja właśnie liczę na Was
Daniel